„Niepochowani” Marek Żaromski
Wydawnictwo AA
Premiera: maj 2025
„Niepochowani”, to druga książka Marka Żaromskiego. Pierwsza, moja kochana, cudowna „Cevenole” ukazała się w Wydawnictwie eSPe, jako kryminał. Pomimo, że jest kryminałem, to zawsze twierdzę, że powinna być wydana, jako książka z cyklu Opowieści z Wiary. Dlaczego? Ponieważ jest bardziej Opowieścią z Wiary niż samym li, tylko kryminałem. Wtedy miałaby większe szanse trafić do szerszego grona czytelników. Mam nadzieję, że czytelnicy, którzy nie znają jeszcze „Cevenole” sięgną po nią przy okazji „Niepochowanych”.
Trzymając się chronologii „Cevenole” to część pierwsza. To właśnie w niej poznajemy bohaterów, których spotykamy w „Niepochowanych”. Wiemy, kim są i jaką mają przeszłość. Znamy ich charakter i przekonania, które w przypadku obu części są niezwykle istotne. „Cevenole” wprowadza nas w klimat lat 60-tych, który autor odwzorował, można by rzec, z iście aptekarską dokładnością. Kiedy sięgamy po „Niepochowanych” jesteśmy już wprowadzeni w tamte realia. Czujemy ten klimat i panujący wtedy ustrój polityczny oraz życie, które toczyło się według pewnych ustalonych reguł. Aby lepiej zrozumieć i poczuć w sobie realia tamtych lat, polecam najpierw sięgnąć po „Cevenole”.
Jeżeli ktoś się spieszy i już teraz, natychmiast musi przeczytać „Niepochowanych”, może być spokojny. I tu autor bardzo dokładnie zarysował realia tamtych lat. Wybór należy do czytelnika. Ja jednak szepczę - zacznij od „Cevenole”, a zauroczony piórem autora i klimatem powieści, wejdź w świat „Niepochowanych”, który jest znacznie trudniejszy i mroczniejszy niż w „Cevenole”.
Ale może wróćmy do „Niepochowanych”, książki wydanej już w Wydawnictwie AA.
Lata 60-te. W Krzyżowcu - Zdroju dochodzi do morderstwa. Zamordowana zostaje znana wszystkim w uzdrowisku Wiesia Dobrzyńska. Do sprawy zostaje przydzielony, znany nam już z „Cevenole” porucznik Pol. Pomaga mu jego prawa ręka, sierżant Okoń.
Podczas śledztwa, które nie posuwa się ani na krok, zostaje włączony pan Stanisława Gorszewski, wujek Pola. Oczywiście w tajemnicy. Koneksje rodzinne też nie mogą zostać ujawnione. Oficer milicji obywatelskiej nie może utrzymywać kontaktów z wrogiem władzy komunistycznej. Zaiste ciemne czasy. Na szczęście są w tych strukturach ludzie prawi, którzy widzą, że pewnych rzeczy nie wolno robić. Nie pozwala na to zwykła przyzwoitość.
„ To, co zrobił… to było jednak szaleństwo, mogło, może się to jeszcze źle skończyć, ale brał to przecież pod uwagę i mimo to, zdecydował się. Nie… dla siebie, ale dla Prawdy przez duże „P”, dla sensu, dla sprawiedliwości.”
Podczas toczącego się śledztwa poznajemy życie mieszkańców uzdrowiska, które niczym nie różniło od innych miejscowości. Te same układy, znajomości, zwyczaje i jedna partia.
I w tym miejscu chciałabym zakończyć wątek kryminalny książki. Zapewne pojawi się on w innych recenzjach, które będzie można przeczytać, choćby na stronie autorskiej Marka Żaromskiego.
Dla mnie „Niepochowani”, to przede wszystkim ten niesamowity, budzący ogromne współczucie tytuł.
„Niepochowani”, to hołd oddany Polakom zamordowanym w bestialski sposób na Wołyniu. Rzeź wołyńska, której ofiary po dziś dzień nie zostały pochowane w poświeconej ziemi. Po dziś dzień wielu chciałoby zamilczeń, to, co się wydarzyło. Ten bestialski mord, ludobójstwo tylko za to, że byli Polakami. Ci, którzy przeżyli, którzy stracili najbliższych byli, jak mówił pan Teofil, …Stamtąd.
„Nie był „Stamtąd”. Nie amputowano mu połowy duszy.”
Jakże przerażające i bolesne, słowa.
„Powrócił do niego stary, umarły świat, amputowana część pamięci, przeszłość, do której nie wracał i nie chciał wrócić, bo przecież trzeba „normalnie żyć”, a pamiętając o TAMTYM, chyba by zwariował.”
Nie można czytać tych słów nie płacząc. Nie można czytać i nie czuć bólu.
Niepochowani, ci, którzy umarli, a których nie domknęło się jeszcze życie. Zamordowani, a niemogący zaznać, spokoju, kiedy mordercy, nieosądzeni, wciąż pozostają na wolności.
Niepochowani, których grobów nadal nie odnaleziono.
Jakże wzruszająco wybrzmiewa zamawiana raz w roku, przez pana Gorszewskiego, Msza Święta za… Co roku, tego samego dnia… Co roku odprawiana w kościele pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Czytając nie sposób nie zapłakać. Jakaż wdzięczność dla autora, że przypomina tę postać czystą niczym lilia na polskim honorze. Jasną, która nadal świeci swym blaskiem.
„ Znał go pan Gorszewski.
Nazywał bohaterem bez skazy. I Niepochowanym.”
Niepochowany…
Ilu ich było? Kto ich zliczy? Chyba tylko samo Niebo…
„Niepochowani” przypomnienie o tych, co tam zostali. O ich miłości do Ojczyzny. O trwaniu. Siłą włączeni do wrogiego kraju, w sercu nadal pozostali Polakami. Dla nich Mickiewicz jawi się, jako mąż jasny, co z miłością pisze o dalekiej Ojczyźnie. Jego „Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego” są dla nich pokarmem i strawą:
„ I kłaniały się ludy bałwanom swoim..”
„Ale jeden Naród Polski nie kłaniał się nowemu bałwanowi…” – Znów te łzy, trudno czytać.” Naród Polski czcił Boga, wiedząc, iż kto czci Boga, oddaje cześć wszystkiemu, co jest dobre. Był tedy naród Polski od początku do końca wierny Bogu przodków swoich …”
Gdyby i dzisiaj taki pozostał …
Na szczęście są w narodzie ludzie, którzy służąc władzy ludowej, widzą, że nie można żyć bez godności i prawdy. Ich poczucie przyzwoitości i czyny dążące do zwycięstwa Prawdy stają się nadzieją. Nadzieją, że odnajdą Drogę. Nadzieją, że zło swą ciemnością nie ogarnęło wszystkich ludzi. Nawet tych, których „powinno” niby z urzędu. Prawda. Jak pięknie brzmiące słowo. Słowo wolności, porządku, harmonii.
Pisząc o „Niepochowanych” nie można nie wspomnieć o pojawiającym się tu opactwie Abbaye Saint – Maurice et Saint Maur de Clervoux w Luksemburgu.
„Klasztor, jako przedsmak raju, jak oaza na pustyni smutku, śmierci i płaczu, jak owoc miłosierdzia, najwyższego piękna i dobra. Jego wybrani, Jego dzieci.”
Opactwo pojawia się w związku z chorałami śpiewanymi przez tamtejszych mnichów.
Osobami, które czytały „Cevenole” pamiętają, że pan Stasiu Gorszewski jest miłośnikiem muzyki klasycznej i religijnej. Jego chwilą szczęścia jest moment, kiedy na adapterze pojawia się płyta i zaczyna płynąć muzyka.
Nie sposób oprzeć się słowom …Nie sposób się zatrzymać, pomyśleć i zapragnąć wsłuchać się w muzykę i glosy… Nie sposób się nie wzruszyć, kiedy głos mnichów wzbija się ku Niebu, a Niebo dotyka twej duszy…
„Tylko jak wyrazić zachwyt tym zapomnianym pięknem...Dlaczego nigdy nie zwracał na niego większej uwagi, nie zachwycał się nim, aż do teraz …? Czy wykonanie ma aż takie wielkie znaczenie?
Była w tym jakaś tajemnica…
Co jeśli właśnie chorały, rozpoczynające w sumie muzykę Zachodu, są już jej szczytem, najwyższym pięknem? Korzenie piękniejsze od kwiatów. Są pełne prostoty i głębi, nieziemskie i ludzkie. Doskonałe połączenie melodii z tekstem, tak często natchnionym.Człowiek włączony w trynitarną Miłość, w uwielbienie Ojca przez Syna w Duchu Świętym.
Może to dziwne, ale pomyślałem sobie, że nasze życie powinno być takie jak ta muzyka: łagodne, pokorne, skierowane do Pana i Jemu oddane, powierzone, pośród całego szaleństwa tego świata i naszego. Niekończąca się melodia. Cicha. Złota nić z rąbka boskiego kłębka, przeplatająca każdą chwilę, unosząca ją. Order et Pax…
Wznoszenie się w boskiej harmonii i proporcjach!
Chorał jest właśnie taki.”
Zapewne ktoś się może zdziwi tak długim cytatem. Mam nadzieję, że ktoś inny zatęskni. Ktoś inny sięgnie choćby z ciekawości.
Kocham chorały i do tej pory nie trafiłam na piękniejszy ich opis niż ten Marka Żaromskiego. Jak bardzo trzeba kochać chorał, by móc napisać tak wyjątkowe słowa. Mam nadzieję, że czytelnik oczarowany opisem znajdzie czas i w ciszy posłucha tego śpiewu. Pozwoli, aby jego dusza dotknęła Nieba.
I wreszcie Ona. Najpiękniejsza. Najbardziej czuła i kochająca … Pani Jagodna. Śnieżna Pani.
„ – To nasza Matka, Krasnobrodzka, matka wypędzonych, pomordowanych, więźniów łagrów sowieckich i obozów …”
I ta piękna, znajdująca się na obrazku Litania… Jak dotknięcie nieba. Jak wołanie o ratunek. Tulenie się do Mamy…
Mały obrazek Matki Bożej Krasnobrodzkiej i Ona sama. Taka piękna i delikatna
„Młoda dziewczyna z dłońmi złożonymi na piersi, opuszczoną głową i zamkniętymi powiekami. Jakby chciałaby nie patrzono na Nią, ale na Dziecię.”
„Zobaczył ją taką jak na obrazie, który dostał od Teofila, tylko suknię miała nie jasno - różową, ale granatową, taką jak na obrazie z Krasnobrodu - Matka Boska Jagodna; i była w słońce obleczona, „piękniejsza nad piękność, powabniejsza nad powab, świętsza nad świętość i jedynie święta, najczystsza na duszy i ciele…”
Benedyktyńskie Ordo et Pax.
„Pani chce, by zaufał, tego chce Ona, i to jest jego droga i pójdzie nią, i będzie dobrze, cokolwiek to dobrze miałoby znaczyć.
Inviolata
Pokój…
Przywróć, Pani, ład i pokój.”
Dlaczego w recenzji poświęcam miejsce Pani Krasnobrodzkiej? Urzekła mnie swoim pięknem i delikatnością. Urzekła matczyną troską i miłością. Urzekła, że mnie małą i szarą, odnalazła na dalekim Pomorzu i sprowadziła do swojego grodu, do Krasnobrodu. Pomimo wielu zdrowotnych problemów, pozwoliła uklęknąć przed swoim obrazem i słuchała słów wdzięczności, bólu i nadziei.
„To nie przypadek, że Ty, Pani Krasnobrodzka, właśnie teraz pojawiłaś się w moim życiu, w tym obrazie i w tej modlitwie.”
Urzekła mnie. Ona. Inviolata.
Urzekła mnie słowami autora. Urzekła tym, że pamięta o wszystkich. Pamięta o tych zapomnianych i poturbowanych, o tych, którym domy odebrano i o nas, co straciliśmy nasze polskie Kresy. O tych, co sierotami na tym padole zostali i z rozerwaną duszą dokonają żywota. I Ona taka wyjątkowa… pamięta i o mnie. Jak jej nie kochać i jak nie głosić jej sławy?
Jak nie szanować autora, co z taką miłością, oddaniem pisze o Pani Roztocza? Widać "Człowiekowi, który odkrył Raj, trudno jest zachować milczenie."
„ Niepochowani” to nie jest tylko kryminał. Tu mistyka jest ponad kryminałem. To właśnie ta część książki jest dla mnie jej skarbem. Mam nadzieję, że i dla czytelnika stanie się wezwaniem.
„ Jeżeli ja zapomnę o nich, Ty Boże, zapomnij o mnie.” Pamiętasz, to z Mickiewicza, z ”Dziadów”. Nigdy nie zapomnę ich, Niepochowanych na Wschodzie. …Naród się kiedyś o nich upomni. Wcześniej czy później. Chyba, że się całkiem ześwini - dodał po chwili. Obym tego nie dożył.” „Niepochowani – żywoty niedomknięte, nierozwiązane sprawy, tajemnice, zaginieni, ciała bez grobów, nieme wołanie o sprawiedliwość …”
Na szczęście jest Ona. Pani Jagodna. Inviolata.
„Ona, cała piękna, pokorna i delikatna jak płatek śniegu, Matka Wszechmogącego Dzieciątka, lilie i pinie, i Kościół, z którego wypływa woda żywa i wpływa do słonych wód, gorzkich wód i wtedy stają się one zdrowe i wszystkie istoty żywe, gdzie ten potok płynie, zostaną przy Życiu, a chore będą uzdrowione.
Każdemu, kto chce, kto pragnie.
Kto odważy się wyszeptać „Okaż, że jesteś Matką?”
A Ona zawsze odpowie: „synku”, „córeczko”.
Inviolata.
Nie bój się wyszeptać „ Okaż, że jesteś Matką.”
Odwagi. Zaufaj sercu.
Inviolata.
Linki do recenzji mówionych:
https://www.youtube.com/watch?v=tQDWB-KzEgg
https://www.youtube.com/watch?v=Vt0_-DXz17A
https://www.youtube.com/watch?v=GjWD-qp1QRU
Komentarze
Prześlij komentarz