Bywają książki, które są z nami przez lata. Stoją sobie spokojnie na półce i czekają na swój czas. Mija rok, drugi, trzeci, a one cierpliwie czekają. Wiedzą, że kiedy będziemy gotowe, to nas zawołają. Dają nam czas.

Dokładnie tak było z książką Agnieszki Rusin  „Miłość w spadku”. Książka kupiona w któreś wakacje, przeleżała na półce kilka lata. Wreszcie dwa dni temu mnie zawołała i oczarowała.

 

Początkowo nie bardzo mogłam zrozumieć  tę impulsywną i wciąż wpadającą w problemy bohaterkę. Z jednych kłopotów wpadała w drugie i  to w tak niewytłumaczalny sposób, iż można by podejrzewać, że zawisło nad nią jakieś fatum. Nie dość, że rodzicielka ,mówiąc kolokwialnie, była trochę męczącą osobą, to natłok trudnych zdarzeń  niejako zmusił bohaterkę  do podjęcia pewnych jakże ważnych w przyszłości, decyzji.  

Zmiana miejsca zamieszkania, poszukiwanie pracy stają się pasmem zdarzeń, które doprowadzą ją do pewnego ważnego punktu w życiu.

Nie  wierzę w przypadki i książka Agnieszki Rusin, potwierdza, to moje spojrzenie na świat. Gdyby bohaterka, o jakże oryginalnym imieniu Marina, nie straciła jednej i nie szukała kolejnej  pracy, zapewne nie wydarzyłyby się jakże ważne dla niej w skutkach sytuacje. Nie spotkałaby pewnej ciepłej i dobrej, ale jakże samotnej i nieszczęśliwej staruszki, codzienne patrzącej na latarnię morską.

Dlaczego akurat na latarnię morską? Dlaczego pani Rozalia, mieszkająca w tak pięknym domu, jest tak bardzo nieszczęśliwa? Dlaczego przybycie Mariny tak bardzo odmieniło jej los?  Dlaczego przybycie Mariny do tego domu, będzie miało tak duży wpływ na życie obu bohaterek oraz innych, którzy pojawią w książce trochę później? Czy brak miłości w dzieciństwie może mieć tak wielki wpływ na życie dorosłych ludzi, jak ma to miejsce w przypadku  bohaterów w powieści? Czy warto walczyć o miłość? Czy warto walczyć o siebie? Czy warto mieć marzenia? Walczyć o nie nawet wtedy, kiedy zda się, że los odwrócił od nas swe dobre lico?

„Podążaj za swoimi marzeniami, one są tobą i tylko ty możesz sprawić, że będą miały szansę się spełnić.”

„…to serce, a nie rozum, może stać się drogowskazem do szczęścia.”

„Otóż dla prawdziwej miłości warto zrobić wszystko, wszystko, by jej zaznać i przeżyć, choćby tylko przez chwilę, bowiem jej moc i siła daje podwaliny już na resztę życia, jakie by ono nie było.”

„Dajesz się ponieść emocjom, które zabijają to, co w duszy gra. Boisz się, a strach jest wrogiem miłości.”

„Jeśli wiesz, że to ten jedyny, nie uciekaj, ale walcz. Miłość nie zawsze jest łatwa. Najtrudniejsza jest ta, która rodzi się w zranionym sercu, bywa wtedy nieśmiała i nieufna. Jednak to wciąż jest miłość.”

Mam nadzieję, że te piękne i mądre słowa trafią do Waszego serca. Zostawiam Was z nimi. Niech pracują w Was i zachęcą do sięgnięcia po książkę. Niech będą odpowiedzią na nurtujące Was pytania…

Po przeczytaniu „Miłości w spadku” mam jedno małe marzenie. Chciałabym, aby ta książka doczekała się kolejnego wydania tyle, że z inną okładką i w innym formacie. Może  stary piękny dom z duszą? Morze i majacząca w oddali latarnia morska? Ta książka zasługuje na standardowy format.

Pani Agnieszko, dziękuję za piękną historię.

 

Komentarze

Popularne posty