„Wszystkie moje jutra” Karen Witemeyer, Jody Hedlund, Elizabeth Camden
Dreams Wydawnictwo
Współpraca recenzencka z Dreams Wydawnictwo
„Wszystkie moje jutra” to jak głosi widniejący na okładce napis, trzy historie opowiedziane przez trzy znakomite amerykańskie autorki.
Pierwsze z opowiadań, które otwiera tę dobrą pozycję, to „Warta czekania” Karen Witemeyer. Bohaterka tej historii, Victoria Adams jest właścicielkę sklepu w kobiecej kolonii Herper`s Station. Wychowuje małego synka, który jest jej największą miłością i radością. Spotykamy ją w chwili szykowania się do drogi. Viktoria, chcąc zyskać nowych klientów, postanawia dotrzeć do nich sama, aby umożliwiać im sprzedaż swoich towarów na miejscu oraz zapewnić sobie stałych odbiorców. W podróży towarzyszy jej Benjamin Porter, mężczyzna słusznej postury i dobrego serca.
Niestety, podróż nie zapowiada się jako miła przejażdżka. Już od pierwszych stron autorka sygnalizuje nam, że jej bohaterka kryje jakąś tajemnicę i jej stosunek do mężczyzn jest nie tylko wrogi. Ona się ich panicznie boi.
Czy podróż zakończy się powodzeniem? Czy stosunek Vicky do mężczyzn ulegnie zmianie? Czy Ben, szaleńczo zakochany w tej pięknej kobiecie, będzie miał szansę zdobyć jej serce? Czy pozna mroczną tajemnicę kobiety? Czy Victoria Adams, jest warta czekania?
Na te pytania czytelnik znajdzie odpowiedź sięgając po książkę.
Pisząc o tej historii nie można nie wspomnieć o jednym z ważnych walorów tego tekstu. O wierze Victorii w Pana Boga. O jej ufności w Bożą Opatrzność. Nie można nie wspomnieć o burzy myśli, które toczą się w głowie i sercu bohaterki. Nie mogę nie przytoczyć choćby jednego z cytatów:
„Całym sercem wierzyła, że Bóg po to właśnie posłał do niej Lewisa: żeby opatrzył rany złamanego serca, pocieszył zasmuconą, zamienił popioły w coś pięknego, co będzie jej dumą, aby wszczepił ją z powrotem do winnicy Pana i dał jej szansę na uczciwe życie. I, dzięki Bożej pomocy, jej śliczny chłopiec tego właśnie dokonał.”
Muszę wspomnieć, że podobnie jak w naszym życiu, Pan Bóg stawia na naszej drodze potrzebnych nam ludzi, tak też postąpił i w życiu bohaterki stawiając na jej drodze Frannie, kobietę, która doświadczyła podobnej tragedii, co Vicky. To właśnie Frannie stała się pierwszą osobą, która dała Victorii nadzieję.
„Zawdzięczam to modlitwie i bardzo cierpliwemu mężczyźnie.”
„Warta czekania”, to historia zniszczenia piękna, ale i budowania na zgliszczach. To historia odradzania się jak Feliks z popiołów. To zawierzenie swoich spraw Panu Bogu i szukanie u Niego ratunku. To historia, miłości, która potrafi uleczyć rany i traumy. Która zło przemienia w Dobro. Historia, która pokazuje jak zagrożenie i narodzenie się wdzięczności, staje się początkiem czegoś nowego. Początkiem wyzwalającej i uzdrawiającej miłości.
„Przebudzone serce” Jody Hedlund, to kolejna historia, którą możemy przeczytać sięgając po „Wszystkie moje jutra”. I tym razem przenosimy się do XIX wieku , tyle, że akcja tej historii dzieje się w Nowego Jorku. Opowiada o skutkach pewnego spotkania pastora Bedella ze Stowarzyszeniem Domowych Misjonarek. O sile jego przemowy, która sprawiła, iż panna Christine Pendelton postanowiła przybyć do kaplicy Centre Street, w której pracował i nauczał wspomniany pastor. Słuchając jego kazania przekonała się, że moc jego słów ma odzwierciedlenie w rzeczywistości, a nędza emigrantów zamieszkujących Manhattan jest zatrważająca. To właśnie podczas tego kazania padają znamienne słowa jednej z kobiet, wykonującej najstarszy zawód świata:
„ Ojcze ..., co tydzień
nauczasz nas o potrzebie przemiany naszego życia. I co tydzień siedzę tutaj,
modląc się o przemianę…. Daj nam w zamian możliwość godnego zarabiania na życie,
a natychmiast porzucimy to obecne zajęcie. Gdybyśmy wiedziały, jak inaczej
uniknąć głodu, na pewno nie tkwiłybyśmy w grzechu.”
To właśnie te słowa poruszyły Christine. To właśnie wtedy, po raz drugi jak pisze autorka, „poruszyły w Christine jakąś wrażliwą nutę”. To wtedy postanowiła pomóc tym biednym kobietom. Postanowiła przyjąć propozycje pastora, aby w najbliższą sobotę udać się do domów tej biedoty, aby rozdać im ulotki zapraszające na nabożeństwo. Już wtedy jednak zdała sobie sprawę, że to za mało. Ci ludzie potrzebują konkretnej pomocy, a nie tylko ulotek i modlitwy.
To właśnie podczas tej wyprawy do domów emigrantów doświadczyła ogromu ich biedy i poniżenia. To właśnie wtedy zetknęła się z grozą ich codziennego życia i sytuacji bez wyjścia. To wtedy też spotkała Neumannów rodzinę holenderskich emigrantów, a raczej ich córek, które wzbudziły w niej szczere uczucia żalu i bólu nad ich losem. To pierwsze spotkanie zapadło jej w pamięć i serce.
Potrzeba zmiany życia emigrantów przesłoniła wszystko. Stała się priorytetem jej życia. Ta majętna, a tak samotna kobieta, nadała sens swojemu życiu. Z pomocy tym biednym kobietom, zrobiła cel swojego życia. Modliła się, prosząc Pana Boga o pomoc, co ma czynić i robiła wszystko, co w jej mocy, angażując do tego pastora Bedella. Wspólne działania na rzecz tych kobiet zaowocowały dość bliską relacją tej dwójki szaleńców, którzy we wszystkim widzieli Bożą wolę. Powierzali się jej z całkowitym zaufaniem.
Jednocześnie, niezależnie od działań tej dwójki, śledzimy losy osieroconych córek, wspomnianych wcześniej holenderskich emigrantów. Jesteśmy świadkami ich życia i strasznej doli. Czytając tę historię mogłoby się zdawać, że wspomnienie o życiu tych holenderskich dziewcząt jest, tylko wzmianką autorki. Na szczęście ziarno, które zakiełkowało w sercu Christine podczas pierwszego z nimi kontaktu, przyniosło owoc dla obu stron.
„Przebudzone serce” to historia strasznej niedoli emigrantów, którzy w poszukiwaniu chleba i lepszego życia przybyli do Ameryki, by w Nowym Jorku szukać szczęścia. Miast tego, każdego dnia, w warunkach urągających ludzkiej godności, walczyli o przeżycie.
„Przebudzone serce”, to historia dojrzewania do czynienia Dobra. Pomoc w przemianie życia tym, którzy stracili nadzieję i szansę na normalne życie. To również historia miłości zrodzonej ze współczucia tym najbiedniejszym. To historia zanurzona w zaufaniu Bożej Opiece i mądrości. To prowadzenie innych ku Dobru.
Trzecią i zarazem ostatnią historią zamieszczoną w książce „Wszystkie moje jutra”, jest „W stronę słońca” Elizabeth Camden. Opowiada ona o Julii Broeder studentce medycyny w Żeńskiej Szkole Medycznej Stanu Pensylwania, która chcąc ratować psa, samodzielnie przeprowadza operację, a potem nie chcąc go oddać właścicielowi, który wcześniej czy później doprowadziłby psa do śmierci, wywozi go do sióstr zakonnych. Początek, a zarazem koniec pięknie zapowiadającej się kariery? A może przypadek, który sprawił, że bohaterka zyskała szansę na coś ważniejszego niż wykształcenie? A może czasami musimy coś stracić, by zyskać coś ważnego? A może strata, jest tylko przystankiem, do zrozumienia tego, co ważne i cenne?
„W stronę słońce”, to walka o spełnione marzenia. Rezygnacja i wiara, że marzenia nie umierają. I ile nie minęłoby lat, warto iść za marzeniami? Czy siła marzeń Julia Broeder i Asthona Carlyle`a może być dla nich szansą na wspólną przyszłość? A może wypowiedziane do nas słowa, staną się punktem zwrotnym, by uwierzyć, że warto podążać za marzeniami?
„ Zależało mi przede wszystkim na umacnianiu twojej wiary i intelektu, choć liczyłem także na to, że nigdy nie porzucisz własnych marzeń.”
Marzenia, uczucie, ciężka praca, wytrwałość, wdzięczność, obraz rodzica i różne sposoby wychowania dziecka, to tylko niektóre z wątków podjętych przez autorkę. W tej historii dostajemy kilka różnych ludzkich postaw, które budzą w nas szacunek, nadzieję, ale i zdziwienie. Jesteśmy też świadkami przemiany ...
„Wszystkie moje jutra” to historie, które pobudzają wyobraźnię. Uwrażliwiają na ludzki los. Przypominają o tym, co ważne. Nie zapominają o miłości. Dzieją się w XIX wieku i to co najważniejsze, bohaterowie pokładają ufność w Panu Bogu czego dają dowód swoimi słowami i czynami oraz tym, jak zmieniają życie swoje i innych.
Komentarze
Prześlij komentarz