„Dziewczyna w mundurze” Agata Sawicka 

Wydawnictwo Dragon

Rok wydania: 2024

Ilość stron 411

Oprawa miękka ze skrzydełkami

 

„Dziewczyna w mundurze” to książka, która chyba nikogo nie pozostawi obojętnym.

Dwie dziewczyny, a w zasadzie dwie młode, połączone więzami krwi,  kobiety. Dwie różne epoki, w których przyszło im żyć.

Autorka pokusiła się o poprowadzenie akcji w dwóch czasoprzestrzeniach. Mamy tu, notabene moje ukochane, dwudziestolecie międzywojenne i czasy wojny, Powstania Warszawskiego oraz czasy współczesne.

 

Jedna z bohaterek, Luiza Grodzieńska  jest panienką z polskiego dworu w Wisznowej na Kresach. Panienka z tzw. dobrego domu zdobywająca wykształcenie w niedalekim Brześciu.

Jej rodzice, to prawdziwi ziemianie mający szacunek dla drugiego człowieka. Ufundowali nawet dwie kapliczki, katolicką i prawosławną.

                   „Ufundowali je moi rodzice – wyjaśniła. – Są życzliwi dla każdego „

Z radością  przyjmują pod swój dach Feliksa Małkowskiego, który ma objąć stanowisko nauczyciela w miejscowej szkole i  który stanie się jednym z bohaterów powieści.

Druga kobieca bohaterka, Sonia Dąbrowska, nauczycielka wychowania przedszkolnego, która w imię pewnych ideałów postanawia wstąpić do wojska Zjawia się tam na dwutygodniowe szkolenie, które ma się zakończyć przysięgą.

Pierwszej odebrano jej świat wbrew jej woli:

                                        „Tam się urodziłam,  ale też umarłam”

Zrobiono, to w sposób brutalny i haniebny. Druga zostawia go w pełni świadomie. Przynajmniej na ten krótki czas szkolenia.

                     „Zostawiam za sobą swój dotychczasowy i dobrze mi znany świat”

Niemniej każda z nich, pomimo upływu tylu lat i życia w innych czasach, wykazała się ogromną siłą charakteru i wolą walki. Bohaterstwem i pięknym charakterem. Można by rzec, że każda z  nich,  pomimo bólu i przeżytych ciężkich chwil, zdała swój egzamin zwany życiem, celująco.

Każda z nich uczy czytelnika czegoś innego, a jednak tak naprawdę tego samego. Każda z nich jest bohaterką godną naśladowania i odznaczenia. Mam tu na myśli ich wybory i zachowania, odwagę w tej czy innej sytuacji. Wolę walki. Nie poddawanie się.

Jak dobrze pasują do nich słowa porucznika Aleksandra Olszańskiego:

                „Jeżeli sama w siebie nie uwierzysz, niczego w życiu nie osiągniesz.”

            „Bycie dobrym żołnierzem to coś więcej niż siła fizyczna i wyszkolenie techniczne…

            Masz w sobie samozaparcie i odwagę, to one czynią cię wartościowym żołnierzem.”

W zasadzie o każdej z bohaterek można by napisać oddzielny rozdział. Dlatego też nie podejmę się tego,  ponieważ wszystko, co bym napisała i  tak  byłoby za mało. 

Jakże różne koleje losu. Jakże trudne doświadczenia. Można by rzec, że każda z nich dostała je na swoją miarę.

 

I pomimo, że poruszyły mnie losy obu kobiet, to jednak największą zaletą i wartością tej książki jest dla mnie ten pięknie opisany świat polskich Kresów. Tamto odebrane nam życie. Tamte nasze pachnące Polską ziemie i kwiecie. Piękno tamtych stron. I pomimo, że obecne granice wskazują inaczej, tam nadal bije polskie serce. Tam nadal w tych łąkach, ziemi i błękicie nieba jest Polska. I nic nie wymaże ich z naszej pamięci. Nic nie sprawi, że  przestaniemy tęsknić i kochać.

Agata Sawicka dała nam ten cudowny,  przedwojenny czas. Tę normalność. Kulturę i wychowanie, wykształcenie. Zwyczaje i obyczaje, szacunek. Wiarę i miłość. Miłość czystą i piękną.

Pozwoliła choć na chwilę nacieszyć się tamtymi Kresami. Dotknąć ich sercem i duszą. Powąchać tamtejsze kwiecie. Poczuć tamten piękny, przedwojenny polskich Kresów świat.

Pokazała też ten straszny cios. To zniszczenie spokojnego, świata. Pokazała brutalność i wszechogarniające  zło, które opanowało świat i zniszczyło harmonię, i pokój. Pokazało całe bestialstwo  i grozę. W jednej chwili zawalił się czyjś świat. Zawalił się i został zniszczony  świat tysięcy mieszkających na Kresach, Polaków. I tylko dlatego, że byli Polakami. Dlatego, że komuś znowu nie podobał się porządek świata. Mam nadzieję, że czytelnik przyjmie ten obraz. Przyjmie tę opisaną przez autorkę,  prawdę. 

 

Przykład Luizy i jej podniesienie się z ruin,  mam nadzieję, będzie ratunkiem i dla współczesnych, dotkniętych przestępstwem kobiet:

         „Takiego bestialstwa nie da się zrozumie, można jedynie spróbować się z tym pogodzić. To, co cię spotkało, jest okropne, ale nie sprawiło, że  stałaś się mniej wartościową kobietą.”

           „Ale żadne zapewnienia nie pomogą ci, jeżeli sama nie uwierzysz w swoją wartość.”

Jakże pięknie autorka odmalowała Warszawę, dywersję i Powstanie Warszawskie. I te dylematy.

        „Ten osąd nie  powinien należeć do nas – wyszeptała. – Tylko Bóg powinien dawać i odbierać  ludziom  życie…”

„- W  idealnym świecie tak właśnie powinno być, ale my w takim nie żyjemy. Robimy tylko to, co wydaje nam się słuszne. Dokonujemy wyborów na podstawie naszych przekonań. Próbujemy ze wszystkich sił odzyskać życie, które zostało nam skradzione. Dla jednych będziemy mordercami, dla innych bohaterami. …Ale ważne jest tylko to, kim jesteśmy dla siebie…”

Powstanie Warszawskie. Młode dziewczyny, młodzi chłopcy walczący o swoje miasto, walczący o wolność…

„I wojna się kiedyś skończy, i okupacja, i noc, i dzień , i nasze życie również. Walczymy o to, żeby nasz ostatni oddech był oddechem wolności.”

„Walczyli przecież po to, żeby móc beztrosko cieszyć się miłością, a nie zastanawiać się, czy wyście do sklepu za rogiem, nie skończy się łapanką lub rozstrzelaniem. Walczyli o to, żeby kochać i żyć. I żeby ci, którzy przyjdą po nich, nie musieli się bać. Walczyli o wspólną przyszłość.”

Agata Sawicka pozwoliła dotknąć tych dni. Pozwoliła poczuć je namacalnie. Przeżyć je razem z bohaterami tych 63 bohaterskich dni. Dni, które stały się ołtarzem, ofiarą polskiej młodzieży. Pozwoliła czuć, dotykać, przeżywać, lękać się.

„- Jezu Chryste …-wyszeptała, bo nie mogła pojąć skali okrucieństwa i bestialstwa, jakiego dopuszczali się Niemcy. Jeżeli piekło istniało, to była nim właśnie owładnięta hitlerowskim terrorem Warszawa.”

Pozwoliła i wrócić do zrujnowanej Warszawy, i odbudować ją na nowo. Pozwoliła na zgliszczach zbudować nowe życie. Uwierzyć, że Warszawa powstanie niczym feniks z popiołów. 

 

Znam historię, ale to Agata Sawicka pozwoliła mi jej dotknąć. Sprawiła, że poczułam w sobie tamten przedwojenny świat. Czas walki z Niemcami o wolną Polskę, o Warszawę. Byłam jednym z powstańców. Wszystko czułam tak mocno, jakby się działo na żywo. Jakbym była w tamtej rzeczywistości.  I te rany zadane temu dumnemu miastu i jego  mieszkańcom. To powstawanie z ruin. Budowanie na ruinach. I On.

„Luiza przysiadła na jednej z ławek i długo wpatrywała się w duży drewniany krzyż. Ponad wszystkim, ponad cierpieniem, śmiercią i poczuciem beznadziei  on wciąż istniał i przypomniał o sobie. Bóg. Nigdy  nie przestała w  niego wierzyć, chociaż ostatnio rzadko się modliła…”

„Dziewczyna w mundurze”, to pamięć o polskich Kresach i hołd złożony obrońcom Warszawy. To hołd złożony powstańcom warszawskim. To pamięć o nich zapisana w Warszawie.

„Nie da się przywrócić życia zabitym powstańcom i cywilom, nie da się wycisnąć z powrotem ich wsiąkniętej w ziemię krwi. Wszystko, co zostanie tu kiedykolwiek zbudowane i stworzone, powstanie na szczątkach tych, którzy zdecydowali się wykupić stolicę za cenę własnego życia.”

„To miasto po dziś dzień nosi w sobie ślady historii. Dziesiątki lat temu wykonano na nim wyrok śmierci, a ono odradziło się jak feniks z popiołów…”

                      „Oni wciąż żyją w tym  mieście, za które zginęli…”

„Dziewczyna w mundurze”, to książka będąca literackim zapisem tamtych wydarzeń i dni. Tamtych doświadczeń i przeżyć. To również dana nam siła:

„…nic nie jest w stanie człowieka złamać, bo jego nieśmiertelna dusza zawsze się odrodzi.”

Niestety, okładka nie oddaje piękna ani  przesłania tej książki. Tutaj nic nie jest związane z treścią. A szkoda. Wielka szkoda. Gdyby był tu np. spalony dworek czy para powstańców na ruinach Warszawy… Gdyby chociaż dziewczyna z okładki przypominała tę z powstania… Chociaż furażerka. Pan grafik nie odrobił swojej lekcji. Wielka szkoda Gdybym nie ceniła autorki, to jako czytelnik ominęłabym książkę szerokim łukiem. Mam jednak nadzieję, że inne czytelniczki nie poszłyby moim śladem. Książka jest piękna. Mądra i wartościowa. Właśnie dla takich książek dobrze posiadać dar czytania.

Swoją recenzję  pozwolę sobie zakończyć słowami,  które najpiękniej oddają sens

„To samo miejsce, dwa różne wieki i zupełnie inne pokolenia. I chociaż mogłoby się wydawać, że dzieli nas niemal wszystko, to w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. ….Wszystkich nas łączy pragnienie szczęścia, życia i miłości. Miłości ponad wszystko. Miłości, która przetrwa nie tylko wszelkie przeszkody losu, ale również nasze własne życie. Miłości, która pozostawi trwały ślad na świecie, w którym przyszło nam egzystować.”

A Ty czytający te słowa, posiedź teraz chwilę w ciszy. Pomyśl o tych, którzy walczyli. Pomyśl o tych, którzy zginęli. Pomódl się za ich dusze. A kiedy będziesz w Warszawie spojrzyj na nią innymi oczami. Ja spojrzę…

Spojrzę dzięki Agacie Sawickiej i jej „Dziewczynie w mundurze”…

Jestem tak bardzo wdzięczna…

 


Komentarze

Popularne posty