Są miejsca i wydarzenia, które zapisują się w nas szczególnymi głoskami. W ubiegłą sobotę razem z moim mężem mieliśmy zaszczyt uczestniczyć w Literackim Spacerze z  Monika A. Oleksa w Świerżach nad dalekim Bugiem. 


Gdyby nie Monika i jej zaproszenie, zapewne nie zdecydowalibyśmy się na przemierzenie całej Polski, aby dotrzeć, aż tu. Jednak Ci, którzy znają Monikę, wiedzą, że… Monice się nie odmawiaJ

Sobotni  dzień przywitał nas piękną słoneczną pogodą. Wczesnym rankiem wyruszyliśmy na to wyjątkowe spotkanie. Po drodze zabraliśmy ze sobą cztery wspaniale dziewczyny. Pozdrawiam Was serdecznie.

                                 

Kiedy przybyliśmy na miejsce zbiórki, czyli plac przed kościołem  zastaliśmy już kilka osób. Wśród nich rozpoznałam Ewę Kozaczuk. 


Za chwilkę poznałam naszego przewodnika Andrzeja Suchockiego. Po  krótkim powitaniu, Monika miała „wejście na wizję”. Powiedziała kilka słów do osób, które z różnych względów nie mogły uczestniczyć w Spacerze. Aby wprowadzić nas w klimat Spaceru śladami swojej książki „Nad rzeką wspomnień” przeczytała fragment rozpoczynający przygodę Darii ze Świerżami.


Pierwszym punktem Spaceru było zwiedzanie miejscowego kościoła  św. Apostołów Piotra i Pawła. 

                                 

Jego wystrój i otoczenie wzbudziły nasz zachwyt. Zasłuchani w słowa Andrzeja Suchockiego chłonęliśmy piękno tego miejsca. Opuszczałam je z nadzieją, że  może za jakiś czas uda się uruchomić zabytkowe organy.



Po opuszczeniu terenu kościoła nasz przewodnik poprowadził nas w kierunku Parku Podworskiego.  Przy wejściu na teren Parku w pięknej Alei Grabowej Monika powiedziała kilka bardzo ważnych słów. Wspomniała, komu dedykuje ten Spacer. Dziewczyny, trzymamy za Was kciuki. Będzie dobrze. 


Aleja Grabowa okazała się tak piękna i wyjątkowa, że trudno było skupić uwagę na czymś innym prócz niej.

                                  


Stała się miejscem naszej sesji zdjęciowej. 


Tutaj wszystko nawoływało do robienia zdjęć i uwieczniania tych magicznych chwil. Radość, śmiech, rozmowy… Powoli stawaliśmy się sobie coraz bliżsi.


Dobrze nam było w tej zabytkowej Alei….


Idąc dalej Parkiem dotarliśmy nad Bug. Słońce, jakby chcąc pokazać nam jego piękno oświetliło go przemieniając kolor wody w niebieski, żółty, zielony. 


Bug… Nigdy bym nie pomyślała, że dane mi będzie stanąć na jego brzegu i zapatrzeć się na nasze Kresy. Mieć je prawie na wyciagnięcie ręki… Nie mogłam się ruszyć z miejsca. Piękno tego miejsca zachwyciło mnie. 


                                

Każdy listek, kwiatek, widok chciałam zatrzymać na zdjęciu. Każdy promień słońca i zapach. Niestety zapach można, tylko zapamiętać i zachować w pamięci.


Kiedy znaleźliśmy się na terenie dawnego pałacu hrabiego Tarnowskiego, wyobraźnia zaczęła działać ze zdwojoną siłą. Jakże tu musiało być pięknie. Jakże wielki żal, że z pałacu pozostały, tylko stare zdjęcia, grafiki. 


Nasz Przewodnik poprowadził nas kolejnymi ścieżkami. Znaleźliśmy się i w Alei Kasztanowej, która chyba każdemu z nas przywiodła na myśl wcześniejszą książkę Moniki „Miłość w kasztanie zaklęta”.


Stara jabłonka z czerwonymi jabłkami wzbudziła nasze szczere zainteresowanie. Każdy chciał spróbować świerżawskiego jabłka. 

 

Stary Młyn, dawna rozsypująca się już stróżówka, to miejsca, które  wzbudziły naszą ciekawość i sentyment.


 

Po wspaniałej wędrówce po Parku Podworskim  czekała na nas niespodzianka. Ognisko z kiełbaskami i różnymi pysznościami przygotowanymi przez gościnne mieszkanki Świerż. Jakie tam były pyszności... Jakie ciasta, racuchyJ

To był dobry czas, aby zabrać głos i w imieniu  Justynki Pacuła-Wożniak administratorki   Fanklubu twórczości Moniki A. Oleksy pozdrowić wszystkich znad morza. Dziewczyny z naszej nadmorskiej filii Fanklubu sercem były  z nami Wiola  Szmejda-Jasińska i dziewczyny z Porzecza. Pomimo odległości zawsze razem. Marysia Siwko o Tobie też pamiętałam.

Prawdziwą wisienką na torcie był występ zespołu Bokoryna. Ich radość była zaraźliwa. Słuchając ich  śpiewu nie sposób było  się nie cieszyć. Nie przytupywać nogą czy  nie klaskać w dłonie. Nogi same się rwały do tańca. Ich występ wzbudził w nas taki zachwyt, że zmuszeni byli do bisów. Marzę, aby ktoś się nimi zainteresował i pomógł w dalszej karierze. Taki potencjał nie może się zmarnować. 


Nie zabrakło i śpiewu Ewy Kozaczuk z dwoma mieszkankami  Świerż. Oj, mają dziewczyny głosy. Pięknie śpiewają.

Na koniec miało miejsce jeszcze jedno wejście Moniki na wizję. Mam nadzieję, że każde wejście było wielką radością dla tych, którzy chociaż w taki sposób mogli być  z nami na Spacerze.

Po ognisku poprowadzono nas do siedziby Stowarzyszenia Miłośników  Świerż i Ziemi Świerżowskiej. W jakże w pięknym budynku  mieści się ich siedziba.


 W środku z każdego kątka wyziera miłość do tego miejsca. Ściany przyozdobione obrazami z malarskich plenerów wzbudziły nasze zainteresowanie. Mi spodobał się jeden. Obraz Grabowej Alei. Piękno tego obrazu zabrałam ze sobą nad morze. Może kiedyś uda mi się go kupić i patrzeć na Aleję w swoim domu. Zakochałam się w tym obrazie. 


Czas płynął szybko. Rozmowy nie cichły. Śmiech było słychać z tej czy innej strony. Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy. Skończył się i nasz Literacki Spacer z Moniką. Przyszedł czas pożegnań, uścisków i podziękowań. Chciałoby się powiedzieć, do zobaczenia za rok. 


Czym był ten Spacer z Moniką? Co przyniósł ? Czym ubogacił? Myślę, że każdy z nas, uczestników Spaceru, będzie miał na te pytania taką czy inną odpowiedź. Jedna zapewne będzie się powtarzała. Jak dobrze, że tu byliśmy i razem z Moniką piękny czas spędziliśmy.

A ja? Czym dla mnie był ten Spacer z Moniką?

Był Darem i radością. Niespodzianką i zaskoczeniem. Pięknem i przygodą. Spotkaniem z Bugiem i historią. Dotykiem Kresów widocznych za Bugiem. Zachwytem nad ludźmi i ich miejscowością. Podziwem dla tego, co robią, aby Świerże były znane i przez innych kochane. Oczarowaniem ich gościnnością. Świerżanie,  to ludzie niezwykli. Ludzie jakby z innego świata. Piękni, otwarci i tacy ufni. Ludzie zasługujący na szacunek i pamięć.

Będąc tam razem z nimi i słuchając  Ewy, Andrzeja  w sercu pojawiło się małe marzenie. Zamarzyłam, aby w Świerżach pojawił się taki Puchacz jak w książce Moniki. Ktoś kto pokocha, to miejsce i zainwestuje tu swoje pieniądze. Naprawi organy i uratuje zabytkową stróżówkę. Pokona wszelką biurokrację i odbuduje świerżawski pałac. Ktoś powie, chyba przesadzasz. A ja mu powiem, że nie przesadzam. Świerżanie zasługują na to, by  odbudować im pałac. Aby przywrócić  historię i świetność  tego miejsca.

Czym  jeszcze był ten czas spędzony w Świerżach? Był literacką podróżą z Darią i Olesandrem. Był odkrywaniem Malwiny, Zbigniewa. Próbą nie osądzenia Jolanty. I kiedy chodziłam po Parku Podworskim moje myśli biegły ku Darii. Tędy wjechała. Tędy chyba biegała. Tu wpatrywała się w Bug groźny i niedostępny. A tutaj chyba Mirasa spotkała. W takim otoczeniu Olesandra pokochać musiała. I ten witraż. Wciąż o nim rozmyślałam. Tutaj „Nad rzeką wspomnień”  „Witrażem” się stała. Jednej sceny, tylko wyobrazić sobie nie chciałam. Ona wciąż za bardzo bolała….


I tak trwałam na granicy dwóch światów i otaczającą przyrodą się zachwycałam. Bug z tej czy tamtej strony podpatrywałam i coraz mocniej się w nim zakochiwałam. Kiedyś rzeka płynąca przy parku, potem historia inną opowieść jej napisała. Bug stał się ważny. Stał się  granicą dzielącą Polskę i Kresy. Stał się zapachem i  miejscem. Stał się symbolem i wybawieniem. Odkryciem prawdy i ukojeniem.

A gdzie w tym wszystkim podziała się Ona? Gdzie w tej historii jest miejsce Moniki ?

\

Monika A. Oleksa, kobieta wielkiego serca i pięknej duszy. Autorka o wielkiej wrażliwości, która wyczarowała nam historię Darii i Olesandra. Dotknęła świata Malwiny, a nade wszystko, nam czytelnikom ofiarowała Świerże nad Bugiem, małą miejscowość na końcu świata ( dla mnie znad morza, to koniec świataJ). Wioskę,  gdzie ludzie mają otwarte serca i wielką miłość do tego miejsca. Sama zaznawszy  ich serca, chciała, aby i inni doświadczyli magii tego miejsca. I książkę nam napisała, którą umieściła w Świerżach. I na Spacer tu nas zaprosiła. Cały czas o każdym myślała i tak pięknie, jak tylko ona to umie, się uśmiechała. I przypomniały mi się końcowe zdania z powieści „ - Dlatego jeśli chcemy wzbić się wysoko, musimy wziąć się w objęcia”. Monika, każdego z nas wzięła w objęcia.

Czy potrzeba słów dodatkowych, by wyrazić wszystkie drzemiące we mnie uczucia? Czy potrzeba słów, by być tam i tu? W jednym słowie można wyrazić wszystko. Wdzięczność.

Moniko, jestem wdzięczna za zaproszenie na magiczny Spacer do Świerż. Jestem wdzięczna za otwarcie  drzwi do świata dobrych ludzi i pięknych miejsc. Jestem wdzięczna. Dziękuję.

 


 



Komentarze

Popularne posty