Wierzycie w przypadki? Zbiegi okoliczności? Ja nie. Uważam,  że wszystko dzieje się po coś. Nawet jeżeli nie rozumiemy Teraz, zrozumiemy Jutro. Wystarczy poddać się temu i żyć. Powiedzieć  życiu, Tak.

Kilka lat temu postanowiłam pożegnać się z większą częścią moich książek. Oczywiście nie obyło się bez łez i złamanego serca. Kartony z książkami wyjechały do znajomych, biblioteki i antykwariatu. Dom „złapał oddech”. Jednak ja...Ja jakbym go straciła. Jakby ktoś odebrał mi mój znany świat. Nie wspomnę o tym, że mój cierpliwy mąż wzruszony moimi łzami kilka razy przywoził te książki z powrotem  do domu. Po kilku dniach znowu się z nimi żegnałam i tak trwało to  jakiś czas. Wreszcie nastał dzień , kiedy byłam gotowa. Powiedziałam, już czas. Odzyskajmy nasz dom. I pojechały książki w świat. Dom znowu stał się domem. Ja jednak chciałam mieć swój Dom i znowu  zasiadłam do komputera i zaczęłam oglądać książki. Chciałam na nie popatrzeć. Poczytać o czym są  i chociaż tak pobyć z nimi.

Pamiętam tamten dzień. Pamiętam,  gdzie stał stół i jakie kwiaty stały w wazonie Pamiętam, że to był słoneczny dzień. Dzień, w którym po raz pierwszy zobaczyłam okładkę książki "Myśl do przytulania" Anny Szczęsnej. Okładka urzekła mnie swoją delikatnością. Dziewczyna z okładki była jakby z innego, podobnego do mojego, świata. O czym myślała? Jakie decyzje podejmowała? Co to za dziewczyna? Dlaczego wciąż "mam ją w głowie" się zastanawiałam . 

 


Po kilku dniach podjęłam decyzję. Kupię ją. Nie wiem czemu, ale wiem, że muszę ją mieć. Zamówiłam i czekałam. Nie myślcie, że spokojnie na nią czekałam. O, nie! Wciąż o niej od rana do wieczora myślałam.   Wreszcie przyszedł ten ważny dzień (wtedy jeszcze nie wiedziałam jak ważny i jak bardzo zaważy na moim życiu) i moja odnaleziona  "Myśl do przytulania" w skrzynce  na mnie czekała .  Odnaleziona? Tak. Ja ją znaleźć miałam . Wyjęłam ją jak bezcenny skarb i przytuloną do serca, zaniosłam  do domu. Usiadłam z nią i w ciszy, chwilę  siedziałam. Pamiętam , że słońce świeciło mi w twarz. Odpakowałam, spojrzałam i  już wiedziałam. Ja ją odnaleźć musiałam. Tych wszystkich książek pozbyć się miałam. Gdybym szeptu Anioła nie usłyszała  z książkami dawnymi bym została i "Myśli do przytulania" nigdy nie szukała. Słuchajcie szeptu Anioła

Otworzyłam ją, powąchałam i do Krainy Szczęśliwości powędrowałam . Do dziś czuję ten zapach książki i papier w dłoniach  pieszczony. Pamiętam wszystkie pięknie zdobione strony. Pamiętam wszystko. Tylko na chwilkę chciałam zerknąć do książki. Tylko przeczytać stroniczkę. Naiwna , pojęcia nie miałam jak piękną książkę  w ręku trzymałam. Skończyłam czytać… jak książkę całą przeczytałam . Nie było obiadu , sprzątania ni prania. Czas się zatrzymał …Dla mnie wciąż było rano.  Od tego dnia ją pokochałam i każdemu o niej opowiadałam, pisałam. Minęły lata, a ja wciąż  w „Myśli do przytulania”, zakochana. Jej czar przetrwał lata.

Ale wróćmy do książki . Na odwagę się zebrałam i do Autorki napisałam. Za wyjątkową książkę dziękowałam.  Przyszło lato i na wakacje wyjechałam. Czas w mojej kochanej Kużnicy na Helu spędzałam. Któregoś dnia , Autorka do mnie napisała i prowadzenie swojej Grupy zaproponowała. Na stojąco czytałam, a potem  z wrażenia  na podłodze usiadłam i nic się nie odzywałam. Nic nie rozumiałam. Co ta pani Ania napisała? Co ode mnie chciała? Przecież ja nie potrafię, nie umiem. A ona  mi napisała, że dam radę i prosiła, abym jej nie odmawiała. W głowie mi się kręciło od tak wielkiego wyróżnienia, zaszczytu. Następnego dnia powiedziałam, Tak i zaczęła się moja przygoda z Gangiem różowych kapeluszy Anny Szczęsnej. Potem był pierwszy czat i jej wiara, we mnie, że dam radę i sobie poradzę. Nigdy nie zapomnę tych ostatnich 15 minut przed czatem.

I dochodzę do ostatniego zdarzenia i  Ani w moim życiu „chodzenia”. Wczoraj pojawił się mój blog.  Moja - Aleja Marzeń i Słów. Wczoraj, jeszcze przed premierą dotarła do mnie "Willa Pod jemiołą".  Kolejny raz pojawia się ona, Anna Szczęsna. Kolejny raz, kiedy  stała się narzędziem Pana Boga?  Dlaczego akurat ona?  Tego nie wiem ani ja, ani ona. Ale wiem jedno. Nie ma przypadków. Wystarczy  powiedzieć, tak Panu Bogu. Wystarczy uwierzyć, że damy radę. Wystarczy zaufać Temu, Który kieruje naszymi krokami. Zaufaj. Uwierz, a zobaczysz jak bardzo zmieni Twoje życie. Jak bardzo Cię obdaruje. Daj sobie szansę. Zawierz.


 

Komentarze

  1. Nie ma przypadków, a książki mają na nas ogromny wpływ :) Piękne wspomnienie Grażynko, takie żywe do dziś... Dobrze, że o tym napisałaś! Autorce też gratuluję takiej książki, która zostaje w pamięci :)



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, to wspomnienie, jest we mnie wciąz żywe. Zycie pozałało jak wielki miało wpływ na moje życie. A to była jedna, tajemnicza ksiązka:) Nie ma przypadków. Wszytsko jest po coś::)

      Usuń
  2. Zdecydowanie nie ma przypadków. Coś o tym wiem. "Gwiazdka z nieba" kiedyś została początkiem czegoś pięknego co trwa do dziś. I ja do dziś dziękuję za tamten dzień.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wdzięczność, pamięć, to obok miłości i przyjażni jedne z najpiękniejszych uczuć:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty