Spotkanie

Życie, to nieprzewidywalna przygoda. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, przeczytać książki, ba skończyć jej w nocy, a w zasadzie nad ranem,  wstać po trzech godzinach snu i  pojechać do miejsca, gdzie dzieje  się akcja powieści. Zobaczyć je na własne oczy. Zobaczyć ścieżki , którymi chodzili bohaterowie. Poczuć klimat tego miejsca. Jednak tym, co z całą odpowiedzialnością nazywam Darem Nieba, było spotkanie z Autorką książki. Nigdy wcześniej,   nie zdarzyło mi się w przeciągu kilku godzin doświadczyć  czegoś tak niesamowitego. To już wykracza poza wszelkie moje, przeżyte do tej pory, niesamowite zbiegi okoliczności, których, jak wiemy nie ma. Przynajmniej ja nie wierzę w żadne zbiegi okoliczności czy przypadki.

Niedziela zapowiadała się pięknie. Razem z mężem wyruszyliśmy na spotkanie tego, co wypełniało me serce. Z nutą niepewności i tysiącem pytań, czy wypada, napisałam wiadomość do Autorki. Kiedy nacisnęłam przycisk  - wyślij, zamarłam. Co ja robię? Piszę do wielkiej Monika A. Oleksa? Ja mały żuczek, taki szary czytelnik piszę do tej wielkiej, stojącej w moim postrzeganiu literackiego świata, na piedestale, Autorki? Z jednej strony marzyłam, aby Ją poznać, z drugiej ta obawa małego żuczka…

Dąbki powitały nas słońcem i informacją o rozgrywających się właśnie zawodach. Uzbrojona w zeszyt z zapisanymi w nim miejscami do odwiedzenia, udałam się na zwiedzanie Dąbek, śladami bohaterów „Tylko morze zapamięta”.


Pierwsze zaskoczenie  przeżyłam już po kilku krokach. Pamiętam słowa mojego męża, zobacz, to ta Twoja „Maria”. Patrzyłam i nie wierzyłam własnym oczom. Szłam w kierunku ul. Portowej i nie zauważyłam, że stoję przed Domem Wypoczynkowym Państwa Sawickich. Przed słynną i tak przeze mnie, dzięki książce Moniki A. Oleksa, ukochaną „Marią”. Stałam i nie dowierzałam. Moja „Maria” miejsce, które skradło me serce. Ludzie je prowadzący, którzy stali mi się tak bliscy. Wzruszenie zalało me serce…. 


Na szczęście mój mąż pamięta, że doba ma, tylko 24 godziny i zaproponował, abyśmy poszli dalej. Mijały kolejne godziny. Nacieszyliśmy oczy Dąbkami. Nacieszyliśmy się plażą i morzem, chociaż słowo nacieszyliśmy się, nie jest chyba tym odpowiednim. Nam zawsze mało morza. Ile byśmy nad nim nie byli, zawsze nam mało. Nasza miłość do niego nie ma granic.

W pewnym momencie wiedziona jakimś przeczuciem, wzięłam do ręki telefon i zobaczyłam wiadomość. Telefon wypadł mi z rąk. Monika A. Oleksa, ta wielka Autorka odpisała,  że chętnie się ze mną spotka. Zaczęła się gonitwa z czasem. Zbieranie rzeczy, żegnanie z plażą i bieg do samochodu, aby zdążyć na spotkanie z najśmielszych marzeń.

Pamiętam ten moment. Bardziej wyczułam niż zobaczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam kobietę w kwiecistej sukience To była Ona.  Eteryczna, delikatna, emanująca delikatnością i  pięknem, Monika A. Oleksa. To była chwila, która jakby cały świat zatrzymała.

Nie pamiętam, co do mojego męża mówiłam. Zostawiłam wszystko, pobiegłam i kiedy przed nią stanęłam…. Nie potrzebne już były słowa. Ona wiedziała… Tak mocno mnie uściskała, a ja... jakbym na progu nieba stała…

To był dopiero niespodzianek początek. Monika zaprosiła nas do „Marii”. Czułam się jak bohaterka Zaczarowanego Ogrodu, która przekracza tajemniczą i niby ze snu, i marzeń granicę. Nigdy bym nie pomyślała, że będę u Marii w „Marii” siedziała.

Pamiętam moje pierwsze w „Marii” kroki. Pamiętam ten trzepot serca i to niedowierzenie. To dotykanie wyśnionego. To dotykanie wymarzonego. Pierwsze słowa siłą rzeczy musiały być o pani Marii Sawickiej, sercu tego miejsca. O Pani Marii i Panu Franciszku…

Jakim, że szokiem były, wypowiedziane przez Monikę słowa…  Marysiu, mogę Cię prosić? Do kogo ona mówi te słowa?  Z  grupki siedzących przy stoliku osób podniosła się piękna Dama i w naszą stronę zmierzała. A ja patrzyłam i nie wierzyłam. Mój rozum się zbuntował i z oczami nie współpracował. Patrzyłam na Monikę i tę piękną, szlachetną i pełną wdzięku Damę. Ja już nic nie wiedziałam. A Monika, tylko się uśmiechała. Gdzieś tam z oddali głos mego męża słyszałam - Kochanie,  nie płacz i uścisk jego podtrzymującej mnie dłoni, czułam czy tez słyszałam?  Już nie wiem. Nie pamiętam. Ja w innym świecie przebywałam .

I oto, tak ukochana przeze mnie, Pani Maria przede mną stała. Tak pięknie i serdecznie się uśmiechała. Co tu się działo? Czy Monika nadal czarowała? Gdzie ja jestem? Gdzie przybyłam? Czy do Krainy, gdzie spełniają się nawet najskrytsze  marzenia?


Kiedy minęły pierwsze wrażenia i rzeczywistość się o mnie upomniała, zorientowałam się, że już siedzimy w  wygodnych fotelach. Zewsząd otoczeni kwiatami i odurzeni ich niesamowitym zapachem.

„Maria” kwitnie. W dosłownym i przenośnym znaczeniu tego słowa.

Pierwsze zdania, wymiana myśli… Wszystko, co snem niby było, powoli stawało się rzeczywistością . Monika zaprosiła nas (byłam ze swoim mężem) do swojego świata. Przedstawiła panią Marię. Zaprosiła do miejsca, które kocha całym swym sercem. Pozwoliła pobyć w nim i sycić się jego pięknem.  Pozwoliła zasłuchać się w swe słowa. Obserwować jak ze skupieniem zapisuje kolejne linijki mej książki.  A ja? Syciłam oczy i serce widokiem, bo wiedziałam, że jak wrócę do domu i przeczytam te słowa, ten obraz będzie stał przed moimi oczami. I to spojrzenie, skupienie z jakim na papier przelewała swe serce. Ten moment, kiedy  darowała swe serce. Ten mały, zapisany tu literami okruszek…


Co powiedzieć,  tu jeszcze mogę? Musiał minąć tydzień, te kilka dni, abym swoje myśli ubrała w słowa. Zaraz po spotkaniu i powrocie do domu, to było niemożliwe. To wszystko było zbyt żywe. Emocje, uczucia, obrazy. Każde przez Monikę wypowiedziane słowo. To wszystko musiało się uleżeć. Uspokoić. Teraz pisząc te słowa na nowo budzę obrazy radości, wzruszenia...

Te chwile z Moniką i panią Marią, zapisane są we mnie niby złotymi zgłoskami. Są skarbem, ukrytym w mym sercu.

Monika, ta moja na wysokim piedestale postawiona Autorka, okazała się niezwykle ciepłą, serdeczną i miłą osobą. Osobą, noszącą w sobie delikatność i piękno. Osobą dzielącą się Dobrem i sercem. Mądrą i nietuzinkową. Wyjątkową. Taką, której poznanie poczytuję sobie za zaszczyt i ogromny Dar z Nieba. Poznanie Moniki, to jak dotknięcie żywego i delikatnego Promyka. Nie parzy, a ogrzewa serce i przypomina, że ono zawsze ma bić; nie tylko dla mnie, ale i dla innych. 


Dąbki, to idealne miejsce na spotkanie Moniki. Wspólna kawa w „Marii”, to jak kolejny rozdział czytanej jej książki. To bycie w jej świecie.  To bycie w miejscu, które już na zawsze pozostanie jej. Jej i jej bohaterów. To miejsce, które dała nam w Darze. Oboje z mężem, chyba zakorzeniamy się tu w jej świecie. Zakorzeniamy się w  Dąbkach. I przyjedziemy tu ponownie 7 sierpnia, aby przeżyć piękny Spacer z Moniką. Przyjedziemy jesienią, kiedy Dąbki trochę opustoszeją. Przyjedziemy. Już to postanowiliśmy.

Jeżeli przeczytałeś/-aś te słowa do końca, dziękuję Ci za to. Dziękuję za czas poświęcony. Mam nadzieję, że przyjedziesz na spacer 7.08. Mam nadzieję, że zapragniesz pobyć z Moniką. Mam nadzieję, że obudziłam w Tobie nadzieję, że Ty też możesz porozmawiać z Moniką. Posłuchać jej głosu. Doświadczyć, że nie jesteś jakimś tam żuczkiem-czytelnikiem, ale jesteś sobą. Jesteś dla niej konkretną osobą. Mam nadzieję, że kiedy już dojdzie do tego spotkania, doświadczysz piękna i Dobra płynącego z serca Moniki. Mam nadzieję, że i Ty podzielisz się tym przeżytym pięknem. Doświadczysz Dobra, które ogarnie Twe serce. Mam nadzieję, że i ja przeczytam Twoje wspomnienie.

Podzieliłam się z Wami tekstem napisanym w ubiegłym roku. Tekstem, który nadal wywołuje we mnie wzruszenie. Może stanie się dla Was swoistym zaproszeniem na Spacer Literacki z Moniką  A. Oleksa w Świerżach w najbliższą sobotę 8.10. Zapewniam Was, że każdy Spacer z Moniką, to emocjonalne wydarzenie. Takie, którym żyje się przez cały rok, aż do kolejnego Spaceru.

Rok temu napisałam ... Przyjedziemy  tu jesienią. Nie wiedziałam, jak prorocze, to będą  słowa. Nie wiedziałam, że pisząc te słowa, za rok...przyjedziemy jesienią do Świerż.

Zapraszam do Świerż.

 

 

 

Komentarze

Popularne posty