„Dzisiaj  chciałabym wrócić do książki, którą czytałam  letnią porą kilka lat temu. Książki, która  głęboko  zapadła mi w serce i pamięć. Przyznam szczerze, że zauważyłam    już wcześniej, ale dopiero pewien piękny zbieg okoliczności sprawił, że ją kupiłam i przeczytałam. Potem sięgnęłam po nią raz jeszcze i myślę, że to jeszcze nie koniec mojej przygody z tą wyjątkową książką.

Chciałabym Wam przybliżyć książkę Tomasza Betchera  „Tam gdzie jesteś”. Może niektórzy z Was już ją czytali. Inni widzieli okładkę, a jeszcze  inni usłyszą o niej  po raz pierwszy. Jest to książka, która podczas czytania sprawia, że zapominasz o całym świecie. Zatrzymujesz się w biegu tego świata i czytasz, czytasz… Wchodzisz w bardzo osobiste relacje z bohaterami. Zastanawiasz się nad podejmowanymi przez nich decyzjami. Ta książka sprawia, że zapominasz o swoich sprawach, zmartwieniach. Zatrzymujesz się i… powoli zaczynasz Żyć. Przypominasz sobie,  to wszystko,  co kiedyś było normalne i dobre. Przypominasz sobie normalny świat. Przypominasz sobie, że ludzie mieli dla siebie serce, wyrozumiałość. Widzieli więcej niż pokazywały im oczy. Umieli patrzeć sercem. Przypominasz sobie, co to znaczy być Człowiekiem. 

 


 

Nie chcę opowiadać Wam treści książki, bo zapoznanie się  z nią, to Wasz przywilej i prawo. W „Tam gdzie jesteś”  Autor opowiedział historię dwojga ludzi. Historię niezwykłą. Historię, która niektórych może dziwić, bulwersować. Historię, która mam nadzieję, większość z Was wzruszy, zbuduje.  Ale nie o tym chciałam Wam mówić. Tomasz Betcher, porusza tu problem bezdomności. Problem, od którego odwracamy głowę. Problem, którego nie chcemy widzieć, ani o nim słyszeć. Mamy swoje cieplutkie i zadbane domy, do których wracamy po pracy. Ciągle je ulepszamy. Coś dokupujemy, upiększamy. Czasami odwiedzamy restauracje czy też do kawiarni wpadamy na kawę. Wyjeżdżamy na wakacje, odpoczywamy. Czasami jednak na naszej drodze spotykamy tych, których widzieć nie chcemy. Brudnych, odstraszających swoim wyglądem, a częstokroć i zapachem, bezdomnych.
Oni nie pasuję do naszego poukładanego, „czystego” świata. Są swoistym dysonansem. Odwracamy głowę, przechodzimy na drugą stronę ulicy. Udajemy, że ich nie widzimy. Broń Boże, aby któryś z nich ośmielił się do nas podejść i choć przez chwilę przekroczyć niewidzialną granicę naszego i ich świata. Reguły życia są twarde. Możecie sobie funkcjonować, ale obok, a najlepiej jak najdalej od nas.

Czy choć przez chwilę zastanowiliście się kim są ci ludzie? Bo bezdomni, to ludzie. Bezdomny, to człowiek, taki sam jak ja i Ty. Czy zastanowiliście się dlaczego są tu, gdzie są? Czy chociaż raz potrafiliście być dla nich wyrozumiali czy też serwowaliście wyroki i twierdziliście, że to ich wina i nikogo więcej? Czy choć przez moment pomyśleliście, że pod tymi brudnymi szmatami może się kryć lekarz, który uratował Ci życie, gdy byłeś jeszcze dzieckiem? Czy choć razem pomyśleliście, że ten bezdomny, to może prawnik z bardzo smutną historią czy właściciel bardzo dobrze prosperującej firmy? Czy pomyśleliście, że niejeden z  nich mógłby napisać książkę czy rozprawę naukową w kilku językach?

Nie serwujmy wyroków. Nie oceniajmy. Pomagajmy. Czasami mały gest, jeden uśmiech może sprawić, że taki człowiek  choć przez małą chwilę,  poczuje się znowu człowiekiem.  A Wy? Wy dacie sobie szansę bycia Człowiekiem.

Dla mnie Tomasz Betcher, stał się głosem sumienia. Zmusił do przeprowadzenia swoistego rachunku sumienia. Polały się łzy. I to nie jedne… Tomasz Betcher, to człowiek, który podał mi rękę. To człowiek, który tę rękę podaje każdemu z nas i daje szansę na powrót do normalnego świata. Do świata, gdzie brat miłuje brata.  Tomasz Betcher, to autor,  którego książki, powinno się czytać sercem, aby móc odkrywać kolejne ukryte w nich Skarby. Trzeba pamiętać,  że książki  Tomasza Betchera mają swoich bohaterów i akcję, ale to tylko przyczynek do przekazania nam o wiele ważniejszych treści. Autor w nas wierzy. Wierzy, że dobrze odczytamy jego  tekst i to, co chce nam przekazać. On nam zaufał. Jeżeli doszliście do tego momentu i jeszcze  żeście się nie poddali, to znaczy, że nie przeraziliście się długością mej wypowiedzi. Dziękuję. Już kończę. Jeszcze dwa ostatnie zostały mi zdania.

Okładka. Niby zakochana na niej para, ale przecież my czytelnicy Tomasza Betchera widzimy o wiele więcej. Te dwie postacie smagane wiatrem, są smagane życiem. Jego przeciwnościami, trudnościami. Kobieta cała otulona kocem.  Mężczyzna powoli wyswobadza się ze swojego. On większą musi przejść drogę do świata,  a to odsłonięte ramię daje nadzieję, że może tak właśnie się stanie. Nad ich głowami morze  na wodach, którego łódź przycumowano. Łódź czyli ratunek. Pytanie dla kogo ta łódź tu przycumowana i kto bardziej czeka na swój ratunek? On czy ona? A może oboje? To morze jest niby chmury zawieszone nad morzem. A chmury, nasze marzenie. Ot, bujanie w obłokach. Czy spełni się ich marzenie, aby móc wreszcie przypłynąć do brzegu? 

 


 

Panie Tomaszu, ogromnie dziękuję za tę piękną wyjątkową książkę, która stała się dla mnie wyciągniętą dłonią dobrego Przyjaciela. Stała się zaproszeniem do zatrzymania i spojrzenia na to,  co ważne. Stała się otwartymi drzwiami do znanego mi kiedyś, lepszego i przyjaznego świata. Do świata mojego dzieciństwa, gdzie Dobro nie było towarem reglamentowanym, człowiek dla człowieka przyjacielem, nie wilkiem. Mam nadzieję, że inni Pana czytelnicy skorzystają z tej otwartej przez Pana furtki. Przyjmą zaproszenie do otwarcia swych oczu i serca. Dziękuję" 

 

 

Postanowiłam podzielić się z Wami moimi refleksjami  na temat książki Tomasza Betchera. Refleksjami napisanymi w roku premiery książki. Pomimo upływu lat,  te zdania nadal są aktualne. Z Tomaszem, pomimo, że mijamy się tu czy tam, to zawsze z przyjemnością ze sobą rozmawiamy. Cenię Tomka i jego pióro.

W tym roku jadąc z Półwyspu Helskiego na Mazury postanowiliśmy z mężem podjechać na Mierzeję Wiślaną. Po drodze zatrzymaliśmy się w Jantarze. Mój mąż pamiętał jak bardzo chciałam zobaczyć  Jantar. Przez te wszystkie lata, które minęły od lektury „Tam gdzie Jesteś” marzyłam, aby zobaczyć Jantar. Stanąć  nad brzegiem wzburzonego morza i smagana deszczem, i wiatrem móc poczuć  emocje Adama. Poczuć, że właśnie  tędy wędrował. Tutaj odnajdywał swą drogę. Ten wiatr i deszcz, które smagały jego ciało i głowę. Ta walka z wiatrem, który pchał go w inną niż on szedł, stronę. Ta ciągła walka… Jakże, to symboliczne …

 


 

I stanęłam nad brzegiem morza w Jantarze. Padał deszcz i wiał mocny wiatr. Smagana tymi dwoma „mocarzami” nieugięta stałam w Bałtyku i chłonęłam żywioł Natury. Chłonęłam emocje swoje, emocje Adama. Niezapomniane chwile. Nie do nazwania. 

 


 

Mam nadzieję, że sięgnięcie po książkę. Mam nadzieję, że zrobicie rachunek sumienia. Mam nadzieję, że zechcecie być Człowiekiem. Ufam, że tak.

 

 

Komentarze

  1. Grażynko, Twoje osobiste refleksje o książce Pana Tomasza robią wrażenie... Pokazujesz emocje zawarte w siłach natury, idziesz tropem Autora. Tematyka wykluczenia "tych innych" jest cały czas aktualna i trudna, bo sztuką jest znaleźć kompromis pomiędzy otwartością bez granic a własnym bezpieczeństwem, rutyną, czy po prostu lenistwem.
    Książka z pewnością pomoże czytelnikom wysnuć wnioski ważne dla siebie. Dobrze, że o tym napisałaś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, "Tam gdzie Jesteś ", to ksiązka z tzw.drugim i trzecim dnem. TRzeba przeczytać tę książkę i pojawić się w Jantarze. Tam te wszystkie emocje bombardują Cię z ogromną siłą. To jest prawdziwy huragan. Mam nadzieję, że ktoś zwróci uwagę na ksiązke i zechce po nią sięgnąć. Mam nadzieję, że zrozumie . Dziękuję za dobre słowa

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty